|
...coś tu śmierdzi, Panowie...
21 VII 2008, 06:47:12
...piątkowa (18.07.2008 ) gazeta Dziennik, wydawana przez
wydawnictwo Axel Springer Polska spółka
z o.o., zaszokowała na pierwszej stronie wywalonym wielkimi czcionkami tytułem
„ WOJNA POLSKO-POLSKA” i informując w tekście o tym, co działo się za
zamkniętymi drzwiami Pałacu Prezydenckiego w czasie rozmów Prezydenta RP z
ministrem spraw zagranicznych RP na temat tzw. tarczy antyrakietowej, którą
„kolesie” z USA chcą zainstalować sobie w naszym kraju. Autorzy tekstu -
zajmującego bez mała trzy bite strony gazety - panowie Michał Majewski i Paweł Reszka,
podpisujący się dumnie jako „dziennikarze działu śledczego” poza swoimi
dywagacjami ogólnymi na temat polityki polskiego rządu, polskiego Prezydenta i
polskiego Premiera, przytoczyli także obszerny fragment zapisu interesującej
rozmowy Lecha Kaczyńskiego z Radosławem Sikorskim, która według Dziennika
odbyła się w siedzibie Biura Bezpieczeństwa Narodowego, w specjalnym gabinecie
zabezpieczonym technicznie przed ewentualnym jej podsłuchaniem. Takie są nagie
fakty...
...ponieważ można sądzić, że to, co napisano jest prawdą – publikowanie kłamstw w takim wymiarze byłoby przecież samobójstwem gazety i jej wydawcy – uważam, że należy całą sprawę skomentować...
...jeżeli przytoczone przez Dziennik fragmenty rozmowy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim są odtworzone wiernie i korespondują z resztą tekstu, to rodzi się pytanie o to, czy w uprawianej polskiej polityce zagranicznej „rację stanu” już zastąpiła „kompromitacja racji stanu”, czy ten proces dopiero się zaczyna? A może jest to już apogeum tego procesu? To jest spostrzeżenie pierwsze...
...w każdym razie zmusza ono do zaproponowania Panu Prezydentowi, Panu Ministrowi i całej reszcie otaczających ich polityków obojga płci, aby zastanowili się głęboko nad tym, czy nadają się oni w ogóle do piastowania ich wysokich urzędów w Państwie. Czy nadają się do tego, aby „robić” odpowiedzialną państwową politykę zagraniczną i politykę w jej najszerszym znaczeniu. Czy czasami nie minęli się z własnym powołaniem i czy nie byłoby lepiej dla Państwa i dla nich, gdyby żyli sobie spokojnie i szczęśliwie jako szanowani nauczyciele akademiccy, mężowie własnych żon, żony własnych mężów, albo dynamiczni przedsiębiorcy zajmujący się malowaniem kominów fabrycznych?...To było spostrzeżenie drugie...
...spostrzeżenie trzecie: sprawa „przecieku” do medium pod nazwą Dziennik treści – zapisu rozmowy Prezydenta Rzeczypospolitej z ministrem spraw zagranicznych Rzeczypospolitej, przeprowadzanej w specjalnym pomieszczeniu w BBN. Jak to się dzieje, że jakaś gazetka dostaje taki zapis? Czyżby wspomniani na wstępie dwaj „dziennikarze działu śledczego” Dziennika zapis tej rozmowy odtworzyli telepatycznie? A może z rana, przed śniadaniem, znaleźli stenogram na słomiance pod drzwiami? Krasnoludki przyniosły? Czyżby „ściągnęli” z Internetu? Kupili na bazarze Różyckiego za „stówę” pod budką z piwem? A może po prostu poszli spacerkiem do Pałacu, pokazali legitymacje dziennikarskie i wszystko dostali „na tacy”? Bardzo, ale bardzo w to wątpię...
...w tej sytuacji spostrzeżenie czwarte i ostatnie: co, do jasnej cholery, robi ochrona kontrwywiadowcza Urzędu i osoby Prezydenta RP, co, do jasnej cholery, robi ochrona kontrwywiadowcza Biura Bezpieczeństwa Narodowego, że poufne rozmowy czołowych polityków w Państwie wyciekają na zewnątrz, jak woda z durszlaka?...
...coś tu śmierdzi, Panowie!
Komentator
|