Uniwersytet im. Adama Mickiewicza









 



 
 
 

















…wszystko ma swoją cenę…
…wszystko ma swoją cenę…
15 III 2011, 07:23:00


…energia elektryczna, gaz, woda, ogrzewanie mieszkania, mieszkanie w mieszkaniu, proszek do prania i mydło do mycia, oglądanie telewizji, dostęp do Internetu, gazety, benzyna, olej napędowy, pasta do zębów, i buty, koszule, ubrania, lekarstwa, usługi lekarzy i hydraulików, żywność. Chleb i cukier, masło i margaryna, mięso i wędliny, papier toaletowy też. Wszystko ma swoją cenę, z wyjątkiem pracy jako takiej. Za pracę daje się we współczesnych gospodarkach wynagrodzenie „po uważaniu”: jednym mało, innym w nadmiarze. Kasjerce w markecie 1.700 złotych, prezesowi banku – 170 tysięcy złotych miesięcznie, a bywa, że i 400 tysięcy. Ta pierwsza głoduje – taka jest brutalna prawda, ten drugi co miesiąc może sobie zafundować apartament u developera. Przepaść między kosztami życia, a zarobkami w jednym obszarze społecznym pogłębia się, w drugim – wynosi na poziom Mont Blanc…

…taka właśnie sytuacja wytworzyła się we współczesnym świecie i to powoduje, że kryzys goni kryzys, co i rusz pęka gdzieś jakaś „bańka” albo na rynku nieruchomości, albo na rynku kredytów bankowych, albo w finansach państwa i wszystko wskazuje na to, że wkrótce zawali się cała ekonomia grzebiąc pod swoimi gruzami całkiem rozsądne i ciekawe idee jednoczenia Europy, umacniania gospodarczego globalizacji, wdrażania wspólnej waluty światowej – są przecież i takie pomysły…

…współczesna ekonomia nie bierze bowiem pod uwagę, że również współczesny pracownik, tak jak zwykłe przedsiębiorstwo, ponosi koszty świadczenia pracy i jego wynagrodzenie powinno te koszty uwzględniać. Jeżeli pracownik za pracę otrzymuje miesięczne wynagrodzenie w wysokości – powiedzmy, bo tak to średnio wygląda w Polsce – 2000 złotych, a tylko czynsz za mieszkanie w mieszkaniu wynosi, z opłatami na media, około 1000 złotych, pozostawiając pracownikowi złotych tysiąc na utrzymanie, żywność i inne produkty, czyli około 33 złote na dzień, często dla dwóch osób, to trudno dziwić się, że po pierwsze – spada motywacja do pracy, po drugie – jest nędzna jej wydajność, po trzecie – zanika jakakolwiek innowacyjność w środowisku pracy i po czwarte – narasta opór wobec pracodawcy i państwa, które – dotyczy to nie tylko Polski – nie potrafi, lub może nie chce, zmusić pracodawców, aby dzielili się zyskami z ludźmi, którzy te zyski tworzą. Współczesna sytuacja gospodarcza i społeczna długo nie zniesie z jednej strony kilkudziesięciu czy kilkuset miliarderów i milionerów, z drugiej całej armii biedaków. To musi skończyć się kiedyś, czy nam się to podoba, czy nie, groźnym konfliktem interesów…

…chyba, że globalizację zacznie się rozumieć też jako - w skali globalnej sprawiedliwe dzielenie się tym, co globalna gospodarka wypracowuje. Żadne zaklęcia, wydłużanie wieku emerytalnego, czy „zaciskanie pasa”, nie uratują ani Europy, ani świata. Uratować może tylko nowa ekonomia globalna, której na razie nie ma, ponieważ ekonomiści, nawet laureaci Nagrody Nobla, nie potrafią oderwać się od tego, czego nauczyli się w swoich latach studenckich, ale co dzisiaj jest niestety, niesłychanie niebezpiecznym - w dających się przewidzieć skutkach - anachronizmem…

…i co dalej z tym światem? Jak długo jeszcze „uniesie” go pracownik za 2 dolary dziennie jak w Indiach, skoro 20 dolarów dniówki to jest zbyt mało, aby mieć chęć do życia i pracy?

Andrzej Saski



W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem