Uniwersytet im. Adama Mickiewicza









 



 
 
 

















Grecy od lat żyli ponad stan...
Grecy od lat żyli ponad stan...
14 III 2011, 09:12:32


podają media. Polacy od lat też żyją ponad stan – lamentują niektórzy polscy ekonomiści. To w takiej sytuacji ja czuję się upoważniony do tego, aby dodać, że cała Unia Europejska na czele z Niemcami, Francją i Anglią, od lat żyje ponad stan i dlatego czeka ją to samo, co teraz sugeruje się głośno Grecji i Portugalii, a nieco ciszej Hiszpanii i paru innym państwom członkowskim Unii – powrót do walut krajowych i powolny rozpad tego całego interesu. Jak dobrze pójdzie, to niedługo, w jakiś poniedziałek na jesieni, z samego rana dowiemy się, że w Grecji znowu drachmy są środkiem płatniczym, a nie sztucznie wykreowane euro, a po tym wiekopomnym wydarzeniu reszta będzie już tylko kwestią czasu. Wiadomo bowiem, że jeżeli coś może zepsuć się, to na pewno przyjdzie taki moment, że się zepsuje. Dotyczy to także Unii Europejskiej, przed czym ostrzegałem, ale jak wiadomo powszechnie, politycy są tak strasznie zapracowani i zajęci, że ani niczego nie czytają, ani nie mają czasu nawet posłuchać tego, co się do nich mówi. Dodać trzeba, że niektórzy nie potrafią w ogóle rozumieć tego, co słyszą.



Domyślam się, że to co wyżej napisałem, wielu moich czytelników zbulwersuje. A najbardziej tych „zakochanych” w Unii Europejskiej, Brukseli, dyrektywach unijnych, i strefie euro. Normalne zjawisko: zawsze i wszędzie byli, są i będą „zakochani” i „poprawni politycznie” oportuniści. Kiedyś cały naród niemiecki wył z zachwytu na widok pana Hitlera, kiedyś nawet na stodołach pisano białą farbą „Z ZSRR na wieczne czasy”, kiedyś noszono na rękach Pierwszych Sekretarzy, a w czasie wizyty Gorbaczowa w czeskiej Pradze, kiedy jeszcze był „gensekiem” i przywódcą „wiecznego Związku Radzieckiego i Układu Warszawskiego” lud stolicy św. Wacława ryczał „Gorbi zostań z nami”. Później im przeszło i „Gorbi zostań z nami” zamienili na „Havel na Hrad”. Też było to melodyjne. Teraz żyjemy w czasie, kiedy jest modne, poprawne politycznie i mile widziane szaleńcze kochanie Unii Europejskiej, ubóstwianie tego wszystkiego co spływa z wyżyn brukselskich gabinetów, oraz niezachwiana wiara, że to już tak „na wieczne czasy”, że „nie ma alternatywy”…

Ale alternatywa jest zawsze. Unia Europejska w tym kształcie jaki sama sobie zafundowała rozszerzeniem się o kilkanaście państw różniących się także między sobą kulturą, poziomem cywilizacyjnym, sytuacją gospodarczą i potencjałem ludzkim ze wszystkimi jego zaletami i wadami, w takim kształcie Unia nie ma szans przetrwania. I jest tylko kwestią czasu, kiedy usłyszymy najpierw z Berlina, a później z Paryża, że trzeba skończyć z tym eksperymentem, który kosztował podatników niemieckich i francuskich tysiące miliardów euro, a doprowadził do demoralizacji wielu społeczeństw, wielu członków tych społeczeństw i na koniec wielu rządów nad tymi społeczeństwami…

Najpierw będą dwie prędkości, nowe „genialne” pomysły na bankrutujących członków Unii, znowu „poleci” trochę głównie niemieckiej kasy na ratowanie tego, czego uratować z powodów obiektywnych nie można, Bruksela do reszty pogmatwa wszystko idiotycznymi dyrektywami, dzięki którym między innymi, jeden list przez pocztę dostaję jak normalny list, a drugi list z drugiej poczty ma z tyłu koperty przyklejoną blachę, dyrektywami zakazującymi palenia papierosów ( ja nie palę, ale rozumiem palaczy ) i używania żarówek 100 Wattowych, 75 Wattowych i 60 Wattowych zarówno okrągłych jak i tak zwanych świecowych…

To, co, „Z Unią Europejską i walutą euro na wieczne czasy”? Wieczne są tylko – jak mawiał pewien lichwiarz – weksle. I to tyle na dzisiaj…

Andrzej Saski



W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem