Uniwersytet im. Adama Mickiewicza









 



 
 
 

















Wicepremier Mateusz Morawiecki
ma bardzo złe informacje, albo…
Wicepremier Mateusz Morawiecki ma bardzo złe informacje, albo…
26 X 2016, 15:28:00


…mówiąc elegancko, mija się z prawdą. Przed kilkom dniami, w „niedocenionej” jak dotąd telewizji TVN, w jednym z serwisów informacyjnych wystąpił Wicepremier i zarazem Minister Rozwoju i Finansów polskiego rządu – Pan Mateusz Morawiecki i oświadczył, że cytuję: „ w Polsce brakuje rąk do pracy…” – koniec cytatu. Dawno nie słyszałem tego rodzaju rewelacji. No, ale kiedy mówi to przedstawiciel rządu i to ważny przedstawiciel rządu, warto zastanowić się nad tym, czy po pierwsze - on wie, co mówi, a po drugie - skąd Wicepremier czerpie swoją wiedzę na temat braku w Polsce rąk do pracy. Bo chyba nie z wiarygodnych źródeł.

Polska od wielu lat, tak jak i cała Unia Europejska, zmaga się z wysokim bezrobociem, jawnym i ukrytym. Nic też nie wskazuje na to, że faktyczne bezrobocie maleje chyba, że w statystykach GUS-u, bo w realu na pewno nie. Ale przejdźmy do rzeczy.  

Jeżeli, jak wynika z różnych publikacji i sondaży kandydaci na studentów, studenci i absolwenci wyższych uczelni, wszyscy przepytywani planują emigrację i to na pewno nie dlatego, że Polska pęka w szwach od nadmiaru atrakcyjnych ofert i interesujących propozycji zatrudnienia, ale dlatego, że mówiąc kolokwialnie, nie ma w Polsce żadnej roboty dla młodych wykształconych ludzi. Owi młodzi, to są właśnie bezrobotni już, albo potencjalnie zaraz jutro.

Umowy tzw. śmieciowe, zatrudnianie na czas określony, umowy o dzieło i zlecenia – to wszystko to jest jedna wielka >ściema” i wielkie bezrobocie, tyle, że ukryte. I jak w tym kontekście wypada stwierdzenie, że w Polsce brakuje rąk do pracy? Nie ma rąk do roboty i zarazem jest patologiczne bezrobocie! Gdzie tu logika?

Jeśli jednak pan Wicepremier zechce podtrzymać swoją opinię na temat braku w Polsce rąk do pracy, to od razu wskazuję jednego chętnego do zatrudnienia się. Niech Pan Wicepremier łaskawie wskaże miejsce pracy dla mojego syna – będę wdzięczny. Mój syn, absolwent Uniwersytetu Ekonomicznego, magister logistyki, ze znajomością języków angielskiego, francuskiego i niemieckiego, z uprawnieniami dziennikarskimi, członek organizacji dziennikarskich, posiadający takie umiejętności jak pisarstwo, fotografia prasowa, film dokumentalny, prawo jazdy, obsługa programów komputerowych, nie używa alkoholu, nie używa tytoniu, kulturalny i reprezentacyjny, w półmilionowych mieście, stolicy wielkiego województwa od ukończenia studiów przed 5 laty, pomimo osobistych starań (setki wysłanych CV, listów i aplikacji, na które nikt rzecz jasna Panie Wicepremierze nie odpowiada) nie może znaleźć żadnego sensownego zatrudnienia. Żadnego!!! Jest człowiek, jest głowa, wykształcenie i chęć do pracy, tylko w państwie w którym podobno „brakuje pracowników” nie ma roboty. Polska specyfika, czyli propaganda kontra rzeczywistość.

Przepraszam, raz po wielkich koneksjach, ostatnio zaproponowano mojemu synowi – uniwersyteckiemu inteligentowi o dużych możliwościach - posadę za 2000 złotych chyba brutto w charakterze „męskiej sekretarki, do damskiej sekretarki w sekretariacie ważnej osobistości województwa. Czyli posadę typu „wynieś, przynieś, pozamiataj i wyczyść popielniczki”. Posadę, piszę to otwarcie i bez wstydu (inni powinni się wstydzić), po wielkich, przeze mnie, polskiego dziennikarza, - seniora, znanego w Europie, wyżebranych wsparciach, upokarzających prośbach, po koneksjach. Po ponad 5 latach siedzenia w domu „na garnuszku” ojca emeryta mój syn, polski inteligent po wyższych studiach, taką „rewelacyjną” propozycję odrzucił, ponieważ zachował na szczęści to, co przed wojną nazywano godnością osobistą. Nie pogodził się z tym, że w Polsce z magistra ekonomii chce się zrobić de facto gońca i podawacza kawy „derektorowi” a „derektora” robi się z faceta, który nie potrafi porządnie zaadresować listu, ale „on jest nasz”, z naszej wioski i naszej partii. Prawda zawsze jest brutalna Panie Wicepremierze!

Mój syn to klasyczny przykład tych 30-letnich polskich i unijnych Europejczyków stale jeszcze mieszkających i żyjących u tatusia i mamusi. Dlaczego? A dlatego, że w Polsce (przy okazji: co słychać w Unii Europejskiej? Czy Bruksela poradziła już sobie z tym 40-milionwym bezrobociem młodych i wykluczonych w Unii?) nie ma dla nich pracy, i szansy na normalne życie, na założenie rodziny i realizowanie aspiracji. To znaczy, że owszem, praca jest, „od ręki”, zawsze, oczywiście też znakomicie płatna, dla nieudaczników i głupków, ale tylko dla tych z nomenklatury partyjnej, tamtej lub tej, lub jeszcze dawniejszej: dla kolesiów, dla swoich, dla ciotki szwagra, dla córki wuja, dla syna prezesa, dla wnuczki dyrektora i dla Zosi, co kuse sukienki nosi.. W resorcie Pana Wicepremiera – tak sądzę – na pewno jest inaczej, mam rację? A sam Pan, Panie Wicepremierze posadę dostał oczywiście z ogłoszenia w gazecie. Wzięli Pana z ulicy. Z konkursu. Z żadnej nomenklatury. Po prostu zobaczyli przystojnego mężczyznę, zajrzeli mu do dyplomu i uznali, że to ten, idealny, najlepszy… Jak w amerykańskim filmie…

I co Pan teraz ma do powiedzenia, mnie i mojemu bezrobotnemu synowi, Panie Wicepremierze polskiego rządu? Jest brak ludzi do pracy w tej naszej udręczonej Polsce „dobrej zmiany”, czy może jest nadmiar chętnych, tylko roboty brak? Rzecz jasna nie mam na myśli roboty za 500 czy 800 złotych miesięcznie, bo piszę o ludziach, a nie o wyżywieniu policyjnego psa, co kosztuje na pewno znacznie więcej…

Z wyrazami szacunku - prawda życia pozdrawia Pana…

Jerzy A. Gołębiewski


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem