Uniwersytet im. Adama Mickiewicza









 



 
 
 

















Czym żyjemy na co dzień…
Czym żyjemy na co dzień…
7 III 2016, 05:24:18


…właśnie, czym żyjemy na co dzień? Pracą, która sprawia nam zadowolenie moralne i finansowe? A może najnowszymi premierami w teatrach i kinach? A może przygotowywaniem się do zaproszenia przyjaciół na kolację przy świecach? Nie! My żyjemy od rana do nocy i od nocy do rana polityką. Od czasu ubiegłorocznych, październikowych wyborów parlamentarnych Polska jest „grylowana” polityką, polsko-polską wojną polityczną z nachalnym wtrącaniem się w tę wojnę tak zwanych a to polityków i urzędników unijnych, a to jakichś „napalonych” i podpuszczonych amerykańskich senatorów – „przyjaciół Polski”, a to innej bliżej nieznanej „Komisji Weneckiej”. I to wszystko dzieje się na początku roku 2016 w kraju, w którym jak podaje polski Główny Urząd Statystyczny grubo ponad połowa obywateli żyje na granicy ubóstwa, gdzie bezrobocie ustaliło się średnio na poziomie ponad 10-procentowym z tym, że w niektórych powiatach i miasteczkach sięga procent 30 i więcej, dzieje się to w kraju, w którym brakuje ponad miliona mieszkań dla rodzin, w którym obserwowane są patologie, jakich nie znała nawet Polska międzywojenna, nie mówiąc już o Polsce lat dwudziestych.
W Polsce, w mediach, na „konferencjach” prasowych różnych dziwnych ludzi nazywających się politykami, nie mówi się, co zrobić, aby ludzie w Polsce żyli z dochodów z pracy, a nie z dochodów z „szarej strefy” – z dochodów z „przewałów”, narkotyków, prostytucji, kombinacji, oraz „zasiłków” od emigracji zarobkowej. Bo, jeżeli większość Polaków z tytułu pracy osiąga dochody na poziomie 1900 – 2000 złotych netto, to skąd Polacy biorą pieniądze na samochody i wille? Częściowo z kredytów bankowych – zadłużenie gospodarstw domowych sięga już kilkuset miliardów złotych – częściowo z „darowizn” od rodziny, a skąd resztę?

W Polsce, w mediach i na różnych pseudo-konferencjach prasowych „polityków” nie mówi się o tym, dlaczego ubezpieczony obywatel polski , polski emeryt, w państwowej służbie zdrowia nawet na prosty zabieg lekarski oczekuje miesiącami, wtedy kiedy taki sam zabieg w gabinecie prywatnego lekarza ( wykształconego na medyka w polskiej uczelni, w której nie płacił za naukę, a często miał jeszcze stypendium socjalne z pieniędzy Polaków, z polskiego budżetu ) może być zrobiony od ręki, ale za kilkaset złotych. Czy ktoś przejmuje się tym, że panowie profesorowie - medycy za wizytę pacjenta żądają 250 złotych ( kilkunastu pacjentów dziennie, to ile to daje na miesiąc, nie za dużo?).

Czy ktoś – jakiś niby-polityk, poseł, w Sejmie, albo na wspomnianych wyżej konferencjach prasowych, zapytał się publicznie jak to jest, że Polska jest krajem, w którym ubezpieczonemu obywatelowi w Narodowym Fundusze Zdrowia, tenże fundusz refunduje leczenie i naprawę tylko pierwszych paru zębów na przedzie szczęki, jak królikowi, zapominając, że obywatel ma jeszcze inne zęby? Czy jakiś polski (?) rząd po roku 1989 zainteresował się tym, że w |Polsce w każdym sklepie i w każdej aptece są różne ceny na te same produkty, że marze są złodziejskie, na przykład na lekarstwa dochodzą do 100 i więcej procent, że za lekarstwo za które apteka płaci hurtownikowi 20 złotych od polskiego chorego człowieka żąda złotych 70 i więcej. To jest rynek? Nie, to jest złodziejski system. W normalnym państwie cena produktu jest wydrukowana na opakowaniu i tylko tyle płaci konsument. Z czego żyją handlowcy? A z rabatu: producent daje rabat hurtowni, ta daje rabat detaliście, który jest jego zyskiem.. Tam w świecie jest system kupiecki, tam jest rachunek, a nie, jak w Polsce, bandytyzm cenowy.

Nie, o tym nie mówi się, bo i po co? Kim bowiem dla tak zwanych polityków i ich partii i ich rządów jest w Polsce obywatel, polski konsument, Polak? Frajerem, podczłowiekiem, maszynką do głosowania w wyborach raz na tych, raz na tamtych, kłamliwych funkcjonariuszy partyjnych. I oczywiście jest indywiduum do płacenia podatków, danin, mandatów i odsetek zwykłych i karnych. W Polsce nawet emerytom od emerytury zabiera się podatek dochodowy tak, jakby emerytura była dochodem, a nie odłożoną w czasie rentą od wniesionych składek. Tym procederem nie zajmie się jakaś dziwna Komisja Wenecka ( kto ją finansuje?), nikomu niepotrzebny poza korporacjami i lobbystami Parlament Europejski z byłym księgarzem niemieckim, niejakim Martinem Szulzem na czele, chociaż chodzi o ewidentne łamanie praw obywatelskich w Polsce i żerowanie fiskusa na polskiej biedocie..

O tym w Polsce nie mówi się, tym nie żyjemy na co dzień. Na co dzień żyjemy Unią Europejską ( właśnie na szczęście kończy się jej niszczący Europę żywot ), jakimś nikomu nie potrzebnym Trybunałem Stanu i jego wysoko opłacanymi sędziami z politycznego nadania, żyjemy walką byłej partii rządzącej z obecną partią rządząca, żyjemy bagnem politycznym , a nie normalnym życiem obywatelskim. I taka jest moja tragiczna konstatacja na marzec 2016. Amen.

Andrzej Saski



W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem