Uniwersytet im. Adama Mickiewicza









 



 
 
 

















Pakiet 2015,
czyli rzecz o służbie zdrowia...
Pakiet 2015, czyli rzecz o służbie zdrowia...
7 I 2015, 09:44:11


Od ponad dziesięciu dni – kiedy pisze te słowa kalendarz wskazuje na dzień 7 stycznia 2015 roku – przeżywamy sensacyjny serial telewizyjny pod tytułem „Czy otworzą gabinety lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego”, z panem Bartoszem Arłukowiczem – ministrem zdrowia - w roli głównej. Czy podpiszą umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, czy też nie podpiszą. Czy bezboleśnie „przełkną” przygotowane przez Jego Wysokość rząd i „klepnięte” przez Sejm tak zwane pakiety – onkologiczny i kolejkowy ( kto wymyślił to dziwactwo? ) czy z zadowoleniem „skonsumują” te podobno nowatorskie rozwiązania będące kontynuacją „pełzającej” reformy zdrowia, zapoczątkowanej wiele lat wcześniej przez jakiś były kolejny „znakomity rząd” i byłego, kolejnego „znakomitego” ministra zdrowia, w kontekście oczekiwań brukselskiej administracji prawdopodobnie znerwicowanej tym, że w Polsce służba zdrowia jeszcze jako tako, mimo transformacji ustrojowej, działała.

Reformowanie tej, wówczas publicznej służby zdrowia doprowadziło do jej całkowitego rozmontowania, sprywatyzowania i dzisiaj publicznej służby zdrowia praktycznie nie ma, chociaż jeszcze ostały się niektóre szpitale, niestety „robiące bokami”, często zadłużone ponad miarę i borykające się z wieloma problemami różnej natury, z problemem starzenia się pielęgniarek i ich braku włącznie. Jeżeli chodzi o „lekarzy rodzinnych” to wszyscy oni są już sprywatyzowani totalnie: albo otworzyli własne placówki opieki lekarskiej, albo też są zatrudniani w takich prywatnych placówka u bardziej przedsiębiorczych, czy bogatszych kolegów, lub prywatnych inwestorów. Nie są jednak owi lekarze podmiotami publicznej, czyli jakiejś państwowej służby zdrowia, ale tylko lekarzami oferującymi Narodowemu Funduszowi Zdrowia swoje usługi w roli lekarzy rodzinnych, czy domowych, jak kto woli.
Obecna sytuacja pokazuje, że lekarze to już zrozumieli, niestety nie zrozumiał tego jeszcze minister Bartosz Arłukowicz, który opowiadając bajki o misji lekarza i przysiędze Hipokratesa i nawołując lekarzy do bezwarunkowego podpisania umów z NFZ oraz uruchomienia natychmiast gabinetów, nie dostrzega, że to, co się dzieje jest w istocie rzeczy – sorry – zjawiskiem rynkowym. Czyli tym, o co cały czas chodzi „polskim reformatorom” – normalnym rynekiem!

Doktorom z Porozumienia Zielonogórskiego nie odpowiadają warunki stawiane przez Narodowy Fundusz Zdrowia i nie odpowiadają im te różne wymyślane pakiety ( a zaraz mogą być przecież jeszcze: „Pakiet Okulistyczny”, „Pakiet Kardiologiczny”, „Pakiet Geriatryczny, „Pakiet Pediatryczny” i na pewno też „Pakiet Psychiatryczny” ponieważ jak dobrze pójdzie, to wszyscy skończymy w Tworkach obserwując to, co wyrabiają nasi politycy ) i nie chcą umów na takich warunkach podpisywać. Ich prawo, chociaż sami podobnie jak i ich minister zdrowia mentalnie jeszcze częściowo tkwią w minionej epoce, dywagując o etosie, kiedy chodzi o zwykłą transakcję kupna-sprzedaży i ofertę zakresu sprzedawanych świadczeń.

Narodowy Fundusz Zdrowia proponuje bowiem określone umowy i określone stawki za usługi, a lekarze domowi zgłaszają swoje wymagania. Jeżeli wzajemne oferty NFZ – lekarze, nie są kompatybilne, to nie musi dojść do sfinalizowania transakcji. Ale w takiej sytuacji, minister Bartosz Arłukowicz, który mówi, cytuję z pamięci: „Lekarze z Porozumienia Zielonogórskiego nie są niezastąpieni” – koniec cytatu, powinien błyskawicznie ich zastąpić, a nie kłócić się z nimi godzinami i „napuszczać” potencjalnych pacjentów i resztę obywateli na doktorów. Nie chcą podpisać umów z NFZ, to niech nie podpisują. NFZ nie zamierza ustąpić w sprawie warunków kontraktów, to niech nie ustępuje. Niech poszuka innych chętnych do bycia lekarzami rodzinnymi na NFZ-owych warunkach. Mamy rynek! To, o co chodzi?

A chodzi o to, że społeczeństwo domaga się i słusznie – vide Konstytucja RP – opieki zdrowotnej, a obowiązkiem rządu jest taką opiekę społeczeństwu zapewnić. Widać jednak, że tego nie potrafi, albo nie może z jakichś powodów. A jeśli tak, to mówi się „przepraszam” płacze się i płaci lekarzom tyle, ile chcą i akceptuje się ich warunki realizowania usług lekarzy rodzinnych.

I to tyle aktualności, ale na koniec pytanie: czy w Polsce może być nowoczesna, skuteczna i zabezpieczona finansowa i powszechnie dostępna służba zdrowia, czy może ona satysfakcjonować zarówno lekarzy jak i pacjentów? Tak, taka służba zdrowia oczywiście może być. Nie jest to skomplikowane przedsięwzięcie taką służbę zdrowia stworzyć, oraz szybko w naszym państwie uruchomić. Trzeba jednak po pierwsze chcieć, a po drugie…

To wszystko. Bardzo mi przykro, ale nie mam zamiaru i chęci uczyć ani ministra zdrowia, ani rządu, ani kogokolwiek jak można i trzeba to zrobić. Biorą „Wielce Szanowni Premierzy i Ministrowie, Politycy Polscy” dobre pensje, mają realną władzę, jeżdżą służbowymi, wypasionymi limuzynami, to niech zaczną myśleć…

Jerzy A. Gołębiewski


W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem