Uniwersytet im. Adama Mickiewicza









 



 
 
 

















...nowy rok 2014 zainicjowany...
...nowy rok 2014 zainicjowany...
2 I 2014, 17:16:38


…i rzeczywiście. W starym roku 2013 pozostawiliśmy nadzieję i optymizm, czyli wartości demoralizujące i rozbrajające intelektualnie. Rok 2014 rozpoczęliśmy „pięknie”, zupełnie jak w „nieodżałowanej” Polsce Ludowej interesującymi podwyżkami cen, tym razem między innymi na wodę, gaz, czynsze, oraz zapowiedzianą podwyżką akcyzy na alkohole, podwyższeniem podatku gruntowego, a także nowymi ograniczeniami możliwości odliczania od podatku dochodowego niektórych wydatków. W konsekwencji kroczącym wzrostem cen, zatem kosztów utrzymania. W Polsce to zjawisko normalne i kultywowane przez wszystkie kolejne rządy od czasu towarzysza Wiesława ! Tak było, tak jest i tak będzie, ku zadowoleniu obojętnej na wszystko inteligencji polskiej i polskiej gawiedzi. Nas interesują sprawy inne. Na razie!

Więc przejdźmy do kwestii raczej ważnych, zaczynając od tego, co przyniesie nam Nowy Rok 2014 witany „przed chwilą” przez narody świata , fajerwerkami, strzelającymi korkami z butelek szampana, toastami i niestety coraz gorszej jakości globalną zabawą. Zacznijmy więc „od pieca” czyli od spraw globalnych.
Od końcu roku 2013 obserwujemy, że „pompowanie” bańki giełdowej dochodzi do granic jej możliwości i jest tylko kwestią czasu. kiedy ta „bańka” pęknie i z jakim hukiem, inicjując kryzys, przy którym wydarzenia z roku 2008 można określić, jako nieznaczny incydent, wypadek przy pracy. Pękniecie tej „bańki” i powtórkę z wielkiego kryzysu przełomu lat dwudziestych i trzydziestych przewidują nie tylko George Soros, czy Waldemar Kuczyński, ale nawet noblista Joseph Stiglitz. Powtórka ta, to całkiem realna perspektywa. Świat bowiem został już tak „zatopiony” przez banki drukowanymi bez opamiętania pieniędzmi, nastąpiła tak wielka negatywna konfrontacja między fantastycznie, do granic absurdu rozwiniętym rynkiem finansowym, a całkowitym rozpadem rynku pracy, że to musi wreszcie skończyć się spektakularnym krachem.

Chyba, że stanie się cud, czego raczej spodziewać się nie należy, bo kto niby miałby być tym sprawcą cudu? Stany Zjednoczone na czele z panem prezydentem Barack’em Obamą? Jest to więcej niż wątpliwe, ponieważ i Stany Zjednoczone i pan Barack Obama sami mają problemy wielkie jak Alaska, Teksas i Kalifornia razem wzięte. Chiny jako twórca cudu globalnego na razie nie wchodzą w rachubę, ponieważ kierowane mądrością Konfucjusza wiedzą, że „Cieśla, który chce dobrze robotę wykonać, musi wpierw naostrzyć swe narzędzia”. Jeszcze nie są gotowe. Twórcą globalnego cudu nie będzie też w dającym się przewidzieć czasie na pewno Unia Europejska, której w dawnym kształcie już nie ma, tylko ona jeszcze o tym nie jest poinformowana, a ta nowa Unia Europejska XXI wieku dopiero tworzy się w bólach i nie ma żadnych gwarancji, że zostanie skonstruowana także jako agregat ekonomicznie konkurencyjny globalnie.

Dlatego w tym miejscu należy przypomnieć przygotowany przez ekspertów z Pentagonu raport z roku 2003, w którym analizując ekonomikę, finanse światowe, stan społeczeństw i zmiany technologiczne oraz geopolitykę, stwierdzali, że około roku 2020 nadejdzie czas globalnych niepokojów, które odmienią świat, bądź przez rewolucję światową, bądź wojnę światową, bądź kryzys – replikę z przełomu lat 20-tych i 30-tych. Z tego raportu mogłoby wynikać, że mamy przed sobą co najmniej jeszcze sześć „normalnych” lat, więc możemy „spać” spokojnie. Jednak w takim rozumowaniu jest tylko jeden, maleńki „haczyk” – dynamika zmian! Sześć lat może „skurczyć się” – nie daj Boże - nawet do 12 miesięcy. I co wtedy?! Dlatego dobrze jest mieć „oczy otwarte”. To taka uwaga, przy okazji.

A teraz wróćmy na nasze nadwiślańskie, nadwarciańskie i nadodrzańskie, nie zapominając też o Bugu, „podwórko”. Nowy 2014 rok to czas dalszej, szeroko rozumianej, degradacji i pauperyzacji naszego społeczeństwa, demontażu państwa, które już dzisiaj z trudem „łapie oddech” skoro w „majestacie prawa” ( jeśli można nazwać to prawem) pragnie zabierać obywatelom ich własne pieniądze, zdeponowane w Otwartych Funduszach Emerytalnych, aby tymi pieniędzmi ratować państwowy budżet.

Ale co tu jest do uratowania, skoro PKB „zjechał” w roku 2013 do 1,4 procenta, bezrobocie w kraju ( rejestrowane!!!) wzrosło z 11 do prawie 14 procent, dług publiczny zwiększył się w roku 2013 do prawie 950 miliardów złotych, skoro deficyt sektora finansów publicznych „dotyka” już 5 procent (Jak jest naprawdę nikt nie wie ), a zadłużenie zagraniczne Polski osiągnęło niebotyczny poziom 280 miliardów euro (!). Co tu można jeszcze ratować? Raczej tylko modlić się, aby nie było jeszcze gorzej, bo raczej tego właśnie należy się spodziewać.

W roku 2014 będzie powiększać się obszar braku szans normalnego rozwoju, założenia rodziny i realizacji aspiracji zawodowych dla dojrzałej młodzieży, przybywać będzie też wśród tej grupy młodzieży „odrzuconej”, wegetującej, nawet w wieku lat 30 u rodziców, często już będących na emeryturze. Emigracja zarobkowa – jeszcze jedyne racjonalne wyjście dla młodego pokolenia Polaków – może się tylko kurczyć, bo jak wiadomo Anglicy, Niemcy, Holendrzy, Irlandczycy i inni, powoli mają już dość Gastarbeiterów, odbierających pracę autochtonom. A zapowiedziane otwarcie Szwajcarii na pracowników najemnych z zagranicy, może okazać się chwytem propagandowym, bo znając Szwajcarię można oczekiwać, że przyjmować będzie tylko wysokiej klasy specjalistów – na przykład informatyków, lekarzy, inżynierów.

Jeżeli chodzi o inne dziedziny, to na zapewnienia warszawskiego rządu o tym, że poprawi się funkcjonowanie służby zdrowia, że zmniejszy się bezrobocie, że aktywizować się będzie ludzi w wieku 50-plus, że poprawi się sytuacja ekonomiczna emerytów, że zmniejszy się bezdomność, itd., itp. – należy włożyć między bajki. Tak samo jak wszystkie inne zapewnienia i „obiecanki-cacanki”, sypane „jak z rękawa” przy każdej okazji, przez premiera, jego ministrów, posłów i wzmacniane przez usłużne media.

Skoro bowiem drożeją produkty i usługi, a skoro płace zarówno w sektorze państwowym, samorządowym jak i prywatnym nie wzrastają, skoro rewaloryzacja emerytur i rent jest de facto zerowa, to realnie obywatele polscy podlegają postępującej pauperyzacji. I to w sytuacji, kiedy w Polsce płace za pracę oraz wszelkie świadczenia socjalne są systemowo zaniżone w stosunku do średniej Unii Europejskiej, nie mówiąc już o naszych zachodnich sąsiadach – Niemcach, gdzie minimalna płaca za godzinę pracy wzrasta do 8,5 euro czyli do 35,19 złotych.

A to oznacza, że w Polsce – wszak jesteśmy w Unii Europejskiej i powinny obowiązywać u nas te same standardy – dniówka przy 8-godzinnym dniu pracy powinna wynosić około 280 złotych, a płaca miesięczna tym samym powinna osiągać poziom ponad 7000 złotych. Tak być powinno i tak - moim zdaniem - być może. Pod warunkiem, że w Polsce przestanie traktować się pracowników jak XIX-wiecznych niewolników. Przykład, proszę bardzo: 12-godzinny dzień pracy, umowa „śmieciowa” tylko na 3 miesiące i płaca netto 1700 złotych. To dla absolwenta państwowego, renomowanego Uniwersytetu Ekonomicznego, z tytułem magistra, ze znajomością trzech języków obcych, dodatkowymi kwalifikacjami i pracowitego. (Adres firmy – nie prywatnej! - gdzie każe się ludziom pracować po 12 godzin dziennie, gdzie traktuje się absolwentów jak podludzi i gdzie płaci się za pracę marne grosze, w każdej chwili do dyspozycji „trzymających władzę” ).

Często powtarza się, że Polska jest biednym krajem, że Polska jest na dorobku, że trzeba „zaciskać pasa”. Szkoda tylko, że nie wszystkim, to po pierwsze. A po drugie – Polska nie jest biedna, tylko Polskę robi się biedną, przez kolejne katastrofalne, niekompetentne i złośliwe rządy nieudacznych tak zwanych polityków partyjnych, którzy najpierw pozbawili Polskę całego majątku produkcyjnego wytworzonego przez Polaków w latach 1945 – 1989, później „wpuścili” bez ograniczeń zagranicznych inwestorów, banki, korporacje, sieci handlowe i organizacje przemysłowe, co miesiąc wyprowadzające z Polski ogromne pieniądze, topiąc z dnia na dzień coraz skuteczniej polskie społeczeństwo. Na razie ludzie ratują się „szarą strefą” i bankowymi kredytami konsumpcyjnymi, hipotecznymi, co tylko pogrąża społeczeństwo w spiralę zadłużenia, sięgającą dzisiaj, według różnych szacunków, kwoty 500 miliardów złotych. To katastrofa. Obywateli i państwa jako całości.

Obiecane Polsce „wielkie” środki finansowe z Unii Europejskiej w niczym w roku 2014 Polsce i Polakom nie pomogą. Część tych środków będzie zmarnowana, część wróci tam skąd przyszła – przecież przetargi na wielkie inwestycje np. drogowe wygrywają zagraniczne firmy, także niemieckie – część tych środków zwrócimy Unii w formie naszej składki do unijnego budżetu, resztę „utopi” się w inwestycjach typu Pendolino, czy stadiony na Euro 2012, nikomu niepotrzebne, niewykorzystywane, głupie i deficytowe.

Nie wdając się w obszary szczegółowe, takie jak nauka, oświata, kultura czy sztuka, bez większej obawy o popełnienie błędu można stwierdzić, że rok 2014 będzie i dla świata i dla nadwiślańskiej Polski raczej mało interesujący. Sylwestrowy, urzędowy i medialny optymizm należy odłożyć więc do „szuflady” i przygotowywać się na trudy przetrwania. Tak to wygląda na dzisiaj, niestety.

A na to wszystkie nieszczęścia spadające na nas i na te nowe „wiszące” dopiero w powietrzu, nakłada się jeszcze jedno nieszczęście, największe: partyjna nomenklatura rządzącej partii, która zaanektowała wszystkie kluczowe stanowiska w aparacie państwowym, w samorządach, instytucjach – nomenklatura arogancka, groźna swoją głupotą, lekceważąca całkowicie obywateli i ich potrzeby i aspiracje, pozbawiona odrobiny szacunku dla podległych pracowników, zdemoralizowana władzą, skorumpowana politycznie i nie tylko politycznie, oraz jak na polskie warunki trwająca w stworzonej dla siebie enklawie relatywnego dobrobytu, czyli z ponad przeciętnymi płacami i bonusami. To ONI!

Nowy Rok 2014 - bez żadnych złudzeń!!!

Jerzy A. Gołębiewski



W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem