Uniwersytet im. Adama Mickiewicza









 



 
 
 

















…9 grudnia 2011 roku w Brukseli…
…9 grudnia 2011 roku w Brukseli…
5 XII 2011, 06:32:29


…ma być przyjęty na szczycie unijnym scenariusz, który właśnie opracowywany jest w urzędzie kanclerskim pani kanclerz Angeli Merkel, a który zakłada ścisły system kontroli przez Komisję Europejską i Radę Unii Europejskiej polityki budżetowej krajów unii walutowej łącznie z możliwością wstrzymania wypłat unijnych dotacji, i proponowania przez Komisję Europejską zmian bezpośrednio do parlamentów narodowych, z pominięciem rządów. Logiczne, jasne, zrozumiałe. W razie czego pominie się rządy i od razu buch, do parlamentów, a te rzecz jasna wszystko „klepną”. Genialne w swojej prostocie. Ciekawe, co o tym scenariuszu kanclerskim myśli pan prezydent Francji, Nicolas Sarkozy, który – odpukać w nie malowane - też kiedyś może być klasycznie pominięty. Ale to akurat najmniej mnie obchodzi…

…bardzo natomiast obeszło mnie niedawne wystąpienie w Berlinie pana ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej – wystąpienie prawdziwego erudyty, który potrafi zaskoczyć trafną anegdotą na temat Chorwacji, Serbii i Macedonii, przywołać Immanuela Kanta, który w 1800 roku był zaintrygowany moralnym znaczeniem pieniądza i który twierdził, że „praktyka pożyczania pieniędzy zakłada z góry uczciwą intencję spłaty”, erudyty, który potrafi też dorzucić garść danych dotyczących wymiany gospodarczej i eksportu w ramach Unii Europejskiej, przypomnieć jak to kiedyś wypłacalna Wirginia ubiła targu z zadłużonym Massachusetts dzięki czemu stolicę ustanowiono nad Potomakiem, a na koniec zabłysnąć – w bezbłędnym Oxford English - opowieścią o amerykańskim małżeństwie, które rozwodząc się, wydało sto tysięcy dolarów na adwokatów walcząc o to, kto z nich ma opiekować się po rozwodzie ich wspólnym kotem…

…kapelusz z głowy przed taką demonstracją ministerialnej erudycji! Ale, to co najbardziej zaciekawiło mnie w wystąpieniu berlińskim pana ministra, to te fragmenty, w których powiedział on, że: „Kryzys strefy euro jest bardziej dramatycznym przejawem europejskiej niemocy, ponieważ jej założyciele stworzyli system, który może być doprowadzony do rozpadu przez każdego z jej członków, za co on i całe otoczenie zapłaci zatrważającą cenę. My też stoimy przed wyborem, czy chcemy być prawdziwą federacją, czy też nie (…) „I domagam się od Niemiec tego, abyście - dla dobra Waszego i naszego - pomogli tej strefie euro przetrwać i prosperować. Dobrze wiecie, że nikt inny nie jest w stanie tego zrobić. Zapewne jestem pierwszym w historii ministrem spraw zagranicznych Polski, który to powie: Mniej zaczynam się obawiać się niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności. Niemcy stały się niezbędnym narodem Europy”…

…polski minister mniej się obawia niemieckiej potęgi, aniżeli niemieckiej bezsilności. Piękne, jednak ja na miejscu pana ministra obawiałbym się jednak niemieckiej potęgi, która – jest to jasne jak Słońce dla każdego wnikliwego obserwatora i analityka, obeznanego do tego z historią – powoli, ale za to skutecznie powiększa swoją strefę wpływów, podporządkowuje sobie kraj po kraju, bez wyjątków. Na końcu i Paryż będzie podporządkowany niemieckim interesom, chociaż dzisiaj pan prezydent Nicolas Sarkozy, w dobrej wierze uważając się za „Numer 2” Unii Europejskiej, zawsze na powitanie obsypuje czule pocałunkami panią kanclerz Niemiec. Szkoda, że przy takim czułym, serdecznym powitaniu nie widzi stalowych, bezlitosnych oczu tej Damy niemieckiej polityki. Ale to nie mój problem…

…moim problemem jest to jest to, że rok ubiegły, który ogłoszono w Unii Europejskim Rokiem Walki z Ubó­stwem i Wykluczeniem Społecznym nie zakończył się on żadnym sukcesem. Przeciwnie, rok ten przyniósł wiadomość, że już 17 proc., Europejczy­ków ma tak ograniczone dochody, iż nie jest w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb ży­ciowych. Żadna to pociecha, skoro w Polsce sytuacja jest jeszcze gorsza. Około jednej czwartej moich rodaków ma kłopoty z przy­zwoitym wyżywieniem się, a jedna piąta rodaków nie może bezproblemowo opłacić swoich rachunków. Ci sami ludzie nie mogą też li­czyć na to, że co drugi dzień na ich stołach po­jawi się mięso, drób lub ryby. Według danych Eurostatu niedostatek materialny dotyczy co najmniej 32 proc., Polaków i jest jednym z naj­wyższych w Unii Europejskiej. Większość z tych osób nie ma dostępu do rachunków bankowych i kredytów. W trudnych sytu­acjach życiowych tacy ludzie muszą korzystać z usług różnych dziwnych, podejrzanych firm pożyczkowych, co dodatkowo pogłę­bia ich problemy…

…do tego, aby „nasze szczęście w wolnej, suwerennej i solidarnej Polsce było pełne” na przykład raport o spółdzielczości podaje, że 60 proc., Polaków nie ma żadnych oszczędności, a dwie trze­cie z tej liczby jest odciętych od tak zwanych kredytów odnawial­nych, gdy tymczasem w krajach starej (!) Unii proporcje te są zupełnie inne - jedynie dwóch na dziesię­ciu dorosłych mieszkańców nie korzysta z usług bankowych, co trzeci dorosły nie ma oszczędności, a co dziesiąta osoba przy­znaje, że bank odmówił jej kredytu. Z danych Komisji Europejskiej wynika, że w naszym kraju problem ten dotyczy najczęściej osób poniżej 25. roku życia, osób gorzej wynagradza­nych i gorzej wykształconych, bezrobotnych i eme­rytów, czyli powiedzmy otwarcie – większość.…

… życie jest coraz bardziej „radosne”. A wracając do daty 9 grudnia i tego, co stanie się w Brukseli. Otóż nie stanie się tam nic. Pierwsza Dama polityki europejskiej, pani kanclerz Angela Merkel zaproponuje to, co chce zaproponować, „Numer 2” polityki europejskiej, pan prezydent Nicolas Sarkozy z przykrością wreszcie odczuje „kto tu rządzi”, a pozostali obecni to wszystko nagrodzą mizernymi oklaskami i z uczuciem ulgi rozjadą się do domów, bo nadchodzi czas strojenia choinek, a Unii Europejskiej oraz strefie euro i tak już nie pomoże żadna reanimacja. ..

…aparatczycy partyjni i partyjni biurokraci którzy wzięli się za rządzenie Unią Europejską, za jej rozszerzanie do 27 różnych składowych i ustanawianie wspólnej waluty euro zresztą dla niektórych tylko ( co już było błędem błędów ), całkowicie zepsuli to, co w latach pięćdziesiątych zaproponowali i zainicjowali prawdziwi mężowie stanu, niestety dzisiaj już świętej pamięci. Przykro to stwierdzić, ale tak to jest. Osobiście jestem wielkim zwolennikiem jednoczenia naszego kontynentu, zbliżania do siebie poszczególnych narodów, przenikania kultur i tradycji, synchronizowania gospodarek w rozumieniu międzynarodowego podziału pracy, jestem gorącym zwolennikiem podnoszenia poziomu życia wszystkich Europejczyków, więc kiedy ONI fundują mi odrzucenie i wykluczenie milionów ludzi, bezrobocie młodych i wykształconych pokoleń – też mam syna absolwenta renomowanej uczelni ekonomicznej, który nie może znaleźć pracy - więc kiedy ONI fundują mi systematyczne obniżanie poziomu życia dziesiątkom milionów Europejczyków: Greków, Portugalczyków, Hiszpanów, Włochów, Polaków, wkrótce Francuzów, a zaraz na pewno też Niemców, to ja mówię DOŚĆ! Unia Europejska jest skończona i jest tylko kwestią czasu, kiedy otrzeźwione narody złożą wieńce na jej mogile…

…a tak na początku wszystko pięknie wyglądało. Wielka szkoda, madame Merkel! Wielka szkoda. Zapamiętajmy tę datę: 9 grudnia 2011 roku w Brukseli…

Andrzej Saski

Foto:montaż









W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Szczegółowe informacje znajdują się w POLITYCE PRYWATNOŚCI I WYKORZYSTYWANIA PLIKÓW COOKIES. OK, rozumiem