|
"Słonko wyżej, Anders bliżej..."
30 IX 2009, 07:35:31
…z bolszewikami i komunistami nigdy” - mawiali
przedstawiciele polskiej przedwojennej inteligencji, kiedy nastały czasy PKWN w
latach czterdziestych i uformowany pod auspicjami ZSRR rząd lubelski poszukiwał
ludzi do obsadzania różnych stanowisk w administracji tworzonej Polski Ludowej.
Chętnych nie było, więc „komuniści” brali każdego, kto nie miał
antykomunistycznych fobii. W rezultacie marny krawiec zostawał dyrektorem
zjednoczenia, ćwierć inteligent po trzyletniej szkole wiejskiej ministrem, a
„komunista” z importu z ZSRR – szefem policji politycznej. No, i się zaczęło.
Inteligencji i przedwojennym dobrano się – za przeproszeniem – do tyłka.
Dzisiaj mówi się słusznie o tamtym okresie „stalinowski”…
Wspominam to wszystko, obserwując od wielu już lat oportunizm polskiej inteligencji, przedstawicieli klasy średniej, która „nie pali się”, aby sprawy polskie brać w swoje ręce, zdobywać wpływ na bieg wydarzeń. Nastawia się na bierne trwanie, zabiegając tylko, o jakie takie bytowanie, jakie takie pieniądze i zabezpieczenie sobie „świętego spokoju”. Bo, „jeszcze nie jest najgorzej”, bo „jakoś to będzie”, bo „co my możemy…”, bo „co, to pomoże”, bo „oni i tak zrobią, co chcą”…
No, to robią. Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało, chciałoby się powiedzieć za Molierem. W rezultacie, oczywiście w innej skali i na innym poziomie, aniżeli w latach czterdziestych, o naszym życiu decydują przypadkowi tak zwani politycy, prawa stanowią „legislatorzy” pozbawieni wyobraźni i polotu, organizację społeczeństwa programują osobistości, które o takiej organizacji nie mają „zielonego pojęcia”, wszyscy razem tworząc bałagan, z którego wyjście jest coraz bardziej mglistą niewiadomą…
„Polityka to nie dla mnie” – mówią ludzie, którzy mają i kwalifikacje, i rozum i przy kawiarnianym stoliku potrafią formułować logiczne sądy, propozycje zmian na lepsze, wnikliwe oceny stanu rzeczy. Wiedzą jak powinny wyglądać gospodarka, służba zdrowia, nauka, kultura i polityka zagraniczna w państwie. Ale kawiarniany stolik to nie jest parlament, a pogaduszki przy kawie to nie jest publicystyka i działalność polityczna, publiczna…
Ta pozostawiona została paru partiom zdominowanym przez karierowiczów, przypadkowym ludziom, często z „łapanki” przed kolejnymi wyborami i kolegom kolegów. I jest jak jest, a będzie jeszcze gorzej, bo między bajki można włożyć propagandowe slogany o wzroście PKB, skutecznym przeciwstawianiu się kryzysowi, o tym, co polskim przedsiębiorcom da „jedno okienko”, o wzroście dobrobytu społeczeństwa i o tym, jak Polska stanie na nogi po wejściu do strefy euro w roku 2015, albo 2020, albo być może na „święte nigdy”…
Chyba, że polska inteligencja zerwie wreszcie ze swoim wygodnictwem, oportunizmem i na serio włączy się w sprawy państwowe, zacznie mówić głośno to, co ma do powiedzenia, gremialnie zapełni partie polityczne, wypychając z nich nieudaczników, durniów i cwaniaków…Czas sielanki, czas życia na kredyt oraz „świętego spokoju” dobiega końca i widać już początek „schodów” …Po pierwszym stycznia 2010 roku zrobimy krok do przodu…
Rząd jak zawsze się wyżywi, a co z narodem?...
|